Spodziewałem się, że dyrektor generalna Telepizzy w Polsce ma swój własny, oddzielny pokój. A tu widzę drugie krzesło i komputer…

Siedzę w pokoju razem z dyrektorem finansowym. To jedna z pierwszych zmian, jakie wprowadziłam po objęciu funkcji prezesa. Staram się eliminować wszelkie wysokobudżetowe koszty. Wcześniej zajmowaliśmy dużą i nieadekwatną przestrzeń biurową, której znaczną część udało nam się udostępnić sąsiadującej w tym samym budynku firmie. Zrezygnowaliśmy z indywidualnych pokoi i prawie w całości pracujemy na otwartej przestrzeni. Jest ciaśniej, ale mieścimy się. W przyszłości w ogóle chciałabym zmienić biuro na tańsze.

Podziwiam. Niewielu menedżerów decyduje się zacząć cięcia od ograniczania własnych wygód.

Musimy dawać przykład. Nie jest to łatwe w nowej konfiguracji przestrzennej, ale świadomość, że kadra menedżerska też czegoś się wyrzeka, pomaga naszym pracownikom lepiej zrozumieć podejmowane decyzje. A to dodatkowo buduje poczucie wspólnoty w firmie.

Czy zaciskania pasa nauczyła panią praca w Hiszpanii? Tam się tak oszczędza?

Nie, Telepizza w Hiszpanii to zupełnie inna skala działalności. Tam sieć liczy prawie 700 restauracji i jest liderem w segmencie dostawy na telefon, największy z konkurentów ma zaledwie 90 lokali. Koszty związane z wynajmem powierzchni biurowej nie mają aż takiego przełożenia na cały biznes. Tytułem wyjaśnienia, to nie jest tak, że postawiliśmy na same oszczędności. Kiedy przyszłam do Telepizzy w Polsce i spojrzałam na ten biznes zupełnie świeżym okiem, uznałam, że konieczne są zmiany w wielu obszarach działalności firmy. W pierwszej kolejności zajęłam się tymi, które dotyczą klientów, np. sprawa konsumpcji pizzy w lokalach. Nie możemy podawać naszym klientom pizzy na papierowych talerzykach z plastikowymi sztućcami. Dlatego zmieniliśmy całą zastawę, a to z kolei wymagało remontów w lokalach, budowy zmywalni naczyń, zakupu sztućców itp. W skali całej sieci to duża inwestycja.

Na pytanie o misję na fotelu prezes Telepizzy odpowiada pani, że najbardziej zależy pani na wprowadzeniu do firmy innowacji. Co to w ogóle znaczy: „innowacja” w kontekście pizzerii?

To pojęcie kryje w sobie wiele i dotyczy zarówno sfery produktowej, funkcjonowania firmy jako organizacji, jak i procesów zachodzących w firmie. Ponieważ większość mojej kariery zawodowej pracowałam w sprzedaży, w pierwszej kolejności wzięłam pod lupę właśnie ten obszar. Przyjrzeliśmy się podstawowym ogniwom, takim jak produkt, obsługa i kanały dystrybucji.

I co wyszło z tej analizy?

Okazało się, że nasi klienci, których w końcu przez 20 lat zdobyliśmy już sporo, najbardziej cenią u nas produkt. Czyli naszą pizzę. A skoro to ona jest dla klientów najważniejsza, to postanowiliśmy zrobić jak najwięcej, by jeszcze ją udoskonalić. Nie w tym rzecz, by dokleić nową etykietkę do starej pizzy. Zaczęliśmy wprowadzać nowe receptury.

Czy wraz z panią w polskim oddziale Telepizzy pojawił się nowy szereg specjalistów, czy pozostała pani przy zespole tworzonym jeszcze przez poprzednich dyrektorów?

Właściwie można powiedzieć, że to ja jestem outsiderem, osobą dołączającą z zewnątrz. Nie burzę niczego, dopóki uważnie się nie przyjrzę i nie przeanalizuję. A skoro firma z powodzeniem rozwija się od dwóch dekad, to nie było też sensu wprowadzać rewolucji.

Ale jednak centrala postanowiła zmienić poprzedniego dyrektora, więc najwyraźniej zmiany byty potrzebne.

Diabeł tkwi w szczegółach i to one wymagały zmiany. Jak choćby wspomniane już innowacje produktowe czy udoskonalenie istniejących systemów, takich jak system zamawiania pizzy online.

Nie od razu zaproponowano pani pozycję dyrektora generalnego.

Tak, na początku ustalono, że podejmę pracę w dziale marketingu. Dla mnie to było nowe wyzwanie, bo do tej pory pracowałam zawsze w sprzedaży. Skupiałam się na rentowności w działaniach sprzedażowych, a zwykle z tego punktu widzenia marketing wydaje się specjalistom od sprzedaży nieco kłopotliwą dziedziną, bo generuje koszty. Ucieszyłam się, że będę mogła przełożyć swoje dotychczasowe doświadczenia na zupełnie nową dziedzinę, poznać inne obszary zarządzania firmą.

Ale w efekcie zabawiła pani w marketingu niezbyt długo, bo raptem kilka miesięcy.

Może byłam zbyt aktywna. To było bardzo cenne i inspirujące doświadczenie. Zmiana otoczenia okazała się dla mnie bardzo silnym bodźcem do działania. Dzieci się zaaklimatyzowały w Polsce, mężowi również bardzo się spodobało, a ja dostałam duży zastrzyk energii i musiałam gdzieś ją spożytkować. Może pomógł mi fakt, że w Hiszpanii już mnie znali i wiedzieli, że będzie mi zależało na rozwoju własnym i firmy.

To czym pani przekonała centralę do powierzenia sterów polskiego oddziału w pani ręce?

Już na samym początku mojej pracy tutaj zauważyłam, że poszczególne działy nie współdziałają ze sobą w sposób optymalny. Zaczęłam łamać bariery, doprowadzać do wewnętrznych spotkań, na których okazywało się, że wiedza i umiejętności osób z jednego działu mogą pomóc w rozwiązywaniu problemów z innej części firmy. Zależało mi na tym, żebyśmy sami sobie udowodnili, że po 20 latach działalności możemy jeszcze zaskoczyć i siebie, i rynek. Chciałam, by w Telepizza Polska powstało pozytywne poruszenie, które da nową siłę napędową do kolejnych ambitnych wyzwań.

A propos, jak to jest z tymi relacjami na linii centrala hiszpańska – polski oddział Telepizzy? Poprzedni dyrektor odchodził w atmosferze braku porozumienia, prosił o pieniądze na inwestycje w centrum logistyczne, a usłyszał, że priorytetem dla Hiszpanii jest rozwój w Azji. W oczach centrali jesteśmy takim kopciuszkiem?

Ja nie czuję się jak kopciuszek, a raczej jak księżniczka… Zacznijmy od wyjaśnienia pewnych spraw. Azja? Hiszpania ma wystarczającą ilość kapitału i może sobie pozwolić nawet na ryzykowne próby wejścia na nowe rynki czy też eksperymenty w różnych obszarach. Co do nowego rozwiązania logistycznego, to projekt ten jest realizowany i to nie jest kwestia jakichś nieosiągalnych pieniędzy. Wyzwaniem jest osiąganie celów właśnie bez wielkich nakładów finansowych. Ja z Hiszpanii dostałam jednoznaczny sygnał, że mam działać właśnie w ten sposób. Osiągać cele przy użyciu tych zasobów, którymi dysponujemy.

Czyli jednak trochę kopciuszek…

Telepizza w Europie ma tylko dwie filie zagraniczne: w Polsce i Portugalii. Polska zawsze była takim dzieckiem, wobec którego Hiszpanie mieli ogromne oczekiwania. To właśnie stąd miała być w przyszłości rozpoczęta ofensywa na pozostałe rynki kontynentu i nadal takie plany istnieją. A ja byłam pewnie dodatkowo odpowiednim kandydatem dlatego, że długo w Hiszpanii mieszkałam i z jednej strony znam metody pracy Hiszpanów, dobrze ich rozumiem, a z drugiej doskonale wyczuwam polski rynek, bo w końcu tu się wychowywałam i mieszkałam przez wiele lat.

I co, wszyscy pracownicy panią z miejsca kupili jako nową szefową? Przyjeżdża nowa osoba, z innego kraju i z innej branży i zaczyna mieszać. A tu wszystko było takie poukładane, po co coś zmieniać…

W każdym środowisku znajdą się osoby, którym brak zmian i stabilność odpowiada najbardziej. Ja nie chciałam wprowadzać swojej własnej wizji, ale nawiązać współpracę i dialog. To się nie odbyło na takiej zasadzie, że ja wiem wszystko i każdemu wskażę jego miejsce. Wręcz przeciwnie, zawsze mówiłam: „To wy dysponujecie wiedzą i umiejętnościami, które teraz trzeba wykorzystać, by przekształcić naszą firmę w sprawnie działający organizm, w rynkową gazelę”. Mówiłam, że we wszystkich naszych działaniach musimy kierować się mottem: „w jedności siła”, bo to my wspólnie decydujemy o świetności Telepizzy. Czułam, że wszyscy pragniemy tego samego, dużych sukcesów Telepizzy.

Kiedy pani uzna, ie misja została wykonana? Gdy uda się otworzyć tyle i tyle placówek czy jeśli zarobicie na czysto taką a taką kwotę?

Wyniki finansowe to jedno, ale Telepizza musi się rozwijać w tempie odpowiednim dla spółki z 20-letnim rynkowym stażem. Pierwsze efekty zmian w ofercie produktowej już widać. Choćby w lo-procentowym wzroście zamówień na dostawę.

Pomógł w tym interfejs zamawiania pizzy przez internet?

Wprowadziliśmy zmiany techniczne w naszym systemie zamówień online, dzięki czemu osiągnęliśmy wzrost udziału zamówień internetowych z 10 do 17 proc. Podniosła się też średnia wartość zamówienia przez internet. Staraliśmy się, by jednocześnie nie dochodziło do „kanibalizacji” sprzedaży telefonicznej przez zamówienia internetowe. Cel, jaki sobie postawiliśmy, był taki, by co najmniej połowa zamówień internetowych pochodziła od nowych klientów. Widząc duży potencjał kanału internetowego, będziemy w październiku wprowadzać nowy, technologicznie lepszy system zamówień online. Pozwoli on na realizowanie zamówień zarówno za pośrednictwem komputerów, smart-fonów, jak i tabletów.

Trudno przy tej okazji nie wspomnieć o promocjach. W minionym roku w Telepizzy dość intensywnie eksponowana była promocja „3 za 1″. Korzystna dla klientów, ale wielu franczyzobiorców narzekało. Raz, że musieli zadowalać się niższymi zyskami, dwa, że mieli problemy techniczne, bo gdy trzecia pizza była gotowa, to ta pierwsza już stygła.

Jestem przeciwna długoterminowemu utrzymywaniu tak agresywnych promocji w rodzaju „3 za 1″. Na dłuższą metę nie służą one ani nam, ani naszym franczyzobiorcom. Ale promocje są po to, by zwiększać lojalność klientów. Wszyscy rynkowi gracze czasem zmniejszają marże, by konkurować cenowo. My w tym roku zrobiliśmy mniej takich agresywnych promocji, ale one są również potrzebne, by docierać wciąż do nowych klientów. Jeśli zaś chodzi o franczyzobiorców, to do promocji w rodzaju „3 za 1″ otrzymują dofinansowanie, by nie obciążały one ich bardziej niż standardowe promocje. Nie mogę zmusić franczyzobiorców do wzięcia udziału we wszystkich promocjach, ale staram się przekonywać ich, że będzie to dla nich opłacalne.

A jak kształtują się pani relacje z franczyzobiorcami?

Staram się być na każdym spotkaniu z naszymi partnerami, którzy zgłaszają jakieś bieżące problemy i kwestie wymagające naszej reakcji. Zazwyczaj pojawiamy się na takich spotkaniach razem z dyrektorem operacyjnym, który jest związany z siecią od 20 lat i ma duże doświadczenie w relacjach z biorcami licencji. Z uwagi na dużą ilość obowiązków osobiście nie mogłam być jeszcze u wszystkich partnerów, ale systematycznie ich odwiedzam i dowiaduję się o ich działalności coraz więcej.

Czyli nie ogranicza się pani do roli zewnętrznego nadzorcy?

Na pewno nie. Mam duży szacunek do franczyzobiorców. Wiem, że wielu jest związanych z siecią dłużej ode mnie i prowadzi po kilka lokali. Dlatego nie byłoby stosowne, gdybym pojawiała się na tych spotkaniach tylko po to, by stać z boku i się przyglądać. Wraz z dyrektorem operacyjnym staramy się rozwiązywać problemy franczyzobiorców i są one dla nas priorytetowe. Franczyzobiorcy też przekazują nam wiele cennych wskazówek, które z powodzeniem możemy stosować w lokalach własnych, jak chociażby konstrukcję niektórych ofert, propozycje premiowania i motywowania pracowników.

Wspominałem przed spotkaniem, że będę chciał spytać panią o największe sukcesy i trudności, jakie napotkała pani w ciągu roku sprawowania funkcji szefa Telepizzy Polska…

Tak, i muszę przyznać, że mimo iż moi koledzy przebywają obecnie na urlopach, to obdzwoniłam wszystkich menedżerów, by każdy z nich opowiedział, jakie odnieśliśmy sukcesy, żeby nie wyglądało na to, że przywłaszczam sobie nasze wspólne osiągnięcia i później się nimi chwalę. A co do sukcesów, to przede wszystkim fakt, że udało nam się zidentyfikować i poprawić obszary, które wymagają w Telepizzy zmiany i ulepszenia i już mamy z tego tytułu wyniki. No i to ciągłe dążenie do doskonalenia, co zresztą leży w mojej naturze, gdyż ogólnie niełatwo mnie usatysfakcjonować i zawsze twierdzę, że można coś zrobić lepiej.

Rozmawiał Grzegorz Morawski

Facebook Comments
  • Dobra marka na tacy – Telepizza

    Każdego roku Telepizza sprzedaje w Polsce ponad 7 min sztuk pizzy. W tym roku sprzedaż ma …
Załaduj więcej podobnych artykułów
Załaduj więcej Redaktor
Załaduj więcej Biznes

Dodaj komentarz

Sprawdź też

Analiza kosztów: porównanie długoterminowych kosztów wypożyczenia vs. zakupu sprzętu budowlanego

Decyzja między wypożyczeniem a zakupem sprzętu budowlanego może mieć długofalowe skutki fi…